Tego dnia popołudnie i wieczór Oriana spędziła z przyjaciółką. Nastolatki urządziły sobie sesję fotograficzną w plenerze. Bawiły się doskonale.
- Orianka była bardzo lubiana. Wesoła, towarzyska - wspomina babcia nastolatki Eugenia Wojciechowska (82 l.). Po skończonej sesji Oriana odprowadziła koleżankę i wracała do domu. Prowadziła rower. Na ostatnim przejściu dla pieszych, zaledwie kilkadziesiąt metrów od domu ukochanych dziadków, była bardzo ostrożna.
Zobacz: Oliwka upiekła się w samochodzie, tego trzylatka z Krakowa na szczęście udało się uratować!
- Świadkowie wypadku mówią, że stanęła przy pasach, rozejrzała się, przepuściła nawet jeden samochód i gdy upewniła się, że nic nie jedzie, zaczęła przechodzić na drugą stronę - opisuje wypadek Dawid Piekarski, tata Oriany. Dziewczyna nie była w stanie zauważyć pędzącego ulicami Rogoźna wariata za kierownicą ciemnego audi.
Samochód prowadził Mateusz N. Gnał na złamanie karku. Na przejściu dla pieszych zmiótł z jezdni nastolatkę. Siła uderzenia była tak duża, że Oriana spadła na asfalt kilkadziesiąt metrów dalej.
- Prawdopodobnie miał na liczniku nawet 170 km/h - mówi ojciec Oriany.
- Po uderzeniu w rowerzystkę kierowca stracił panowanie nad pojazdem, staranował ogrodzenie pobliskiej posesji, a potem dachował - opisuje wypadek asp. Krzysztof Strykowski ze Straży Pożarnej w Obornikach.
Chociaż Mateusz N. trafił do szpitala, już wiadomo, że nic poważnego mu się nie stało i wkrótce usłyszy prokuratorskie zarzuty. - Ale nam nic już nie wróci wnuczki - mówią dziadkowie Oriany. I nie mają wątpliwości, że Mateusz N. powinien odpowiadać za zabójstwo.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail