- To szaleniec! Tutaj nie można mówić o wypadku. On celowo wjechał w ludzi. Chciał ich pozabijać - zgodnie podkreślają świadkowie tragedii, która zdarzyła się w pogodne niedzielne popołudnie w małopolskiej wsi Rzezawa.
To się stało tuż po godz. 15.00. W kościele pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Leopolda skończył się właśnie ślub, a jego uczestnicy powoli opuszczali świątynię, mieszając się z tłumem spacerowiczów, którzy korzystali z ciepłego, słonecznego popołudnia. Nagle w tę spokojną scenerię wdarł się warkot nadjeżdżającego samochodu. Srebrny fiat panda gwałtownie przyspieszył, a następnie tuż przed kościołem zjechał na chodnik.
- Skosił troje rowerzystów i pieszego. Ale kierowcę widać było mało, bo wcale się nie zatrzymał, tylko jechał dalej, jakby polował na innych. I upolował kolejnego pieszego - relacjonuje Leszek Trąba z Ochotniczej Straży Pożarnej w Rzezawie, której remiza znajduje się opodal kościoła.
Te mrożące krew w żyłach sceny rozgrywały się na oczach wielu ludzi. Niektórzy z nich pobiegli do samochodów, aby ścigać szaleńca, inni rzucili się w pościg pieszo. Dopadli go po 150 m. Byli przekonani, że to terrorysta albo pijany. Z fiata wytoczył się jednak trzeźwy jegomość w średnim wieku i wyraźnie zdziwiony oznajmił, że chciał tylko... posprzątać pod kościołem.
Tymczasem trwała akcja ratunkowa. Na miejsce przyjechało pięć karetek pogotowia. Niestety, dla 72-letniego mieszkańca Bochni, który wybrał się z żoną na rowerową wycieczkę, było już za późno. Umarł na rękach ratowników. Jego ciężko ranna żona i pozostałe ofiary szaleńca trafiły do szpitala.
Sprawcą masakry okazał się 52-letni Robert R., mieszkaniec Katowic. Śledczy ustalają, czy nie był pod wpływem środków odurzających. Na razie mężczyzna trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego w Krakowie.