Wypadek w Szaflarach. W poniedziałek podczas przesłuchania w prokuraturze egzaminatorowi z Szaflar postawiono zarzuty. Mężczyzna nie przyznaje się jednak do winy. Mężczyzna w ostatni czwartek brał udział w egzaminie na prawo jazdy w Nowym Targu, który zakończył się tragicznie. 18 letnia kursantka siedząca za kierownicą wjechała pod koła rozpędzonego pociągu.
Egzaminator przyznał się, że brał udział w zdarzeniu, ale nie przyznaje się do stawionych mu zarzutów. Edward R. tłumaczy, że chciał zatrzymać kursantce auto dopiero po przejechaniu torów. Niestety, według jego słów, samochód niedoświadczonej kursantce zgasł w najgorszym miejscu, czyli na torach. Zeznał też, że próbował pomóc kursantce odpalić auto, a gdy to się nie udało, wysiadł, aby spróbować je przepchnąć poza tory. Prokuratura sądzi jednak, że zanim to zrobił, nie dał kobiecie jasnego sygnału, że również ma opuścić auto.
Egzaminator, który przeżył wypadek, został wczoraj po raz kolejny przesłuchany. Edward R. pojawił się w prokuraturze ze swoim adwokatem Władysławem Pociejem. Mecenas broni kierowcę seicento, który kilkanaście miesięcy temu miał kolizję z rządową limuzyną. Jechała w niej wtedy ówczesna premier Beata Szydło.
Prokuratura zwróciła się do sądu z wnioskiem o trzymiesięczny areszt dla egzaminatora. We wtorek sąd nie przychylił się do tego wniosku. Zastosował wobec egzaminatora poręczenie w wysokości 10 tysięcy złotych i wydał zakaz opuszczania kraju. Mężczyzna nie może również wykonywać zawodu egzaminatora i instruktora jazdy.