- Będę zatrudniona jako pomoc w kuchni w jednej z restauracji w Kutnie - cieszy się pani Teresa. Zdjęcia zapłakanej kobiety, która podczas przedwyborczego spotkania Tuska z mieszkańcami Kutna żaliła się, że jej rodzina nie ma za co żyć, obiegły całą Polskę. - Czteroosobową rodzinę muszę utrzymać za 1000 złotych - łkała.
- Pracuje tylko mąż. Mamy ciężko chore dzieci - zanosiła się płaczem. Pani Teresa wcześniej pracowała jako "stopek". Urząd Miasta w Kutnie zlecił jej przeprowadzanie przez przejście dla pieszych dzieci ze szkół. W czerwcu 2010 umowa się skończyła i nie została przedłużona.
Przejęty jej dramatycznym losem premier postanowił działać. Już kilka dni po jego rozmowie z Teresą Milczarek w jej domu pojawili się pracownicy Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Dwa dni przed wyborami, 7 października, pani Teresa odebrała telefon z propozycją pracy.
- Właściciel jednej z kutnowskich restauracji szukał pomocy do kuchni - opowiada szczęśliwa kobieta. - Wybór padł na mnie. Myślę, że to wszystko dzięki premierowi. Teraz muszę porobić jeszcze niezbędne badania i wkrótce podejmę pracę. Cieszę się niesamowicie. Lubię gotować, umiem odnaleźć się w kuchni, więc pracodawca na pewno będzie zadowolony.