- Dobrze, że piętnujecie takie zachowania u nietrzeźwych kierowców. Ale ja byłem trzeźwy. To była zaledwie lampka wina. Piłem ją do obiadu. Nie sądzę, bym po jednej lampce pitej przez kilka godzin nie mógł prowadzić auta - broni się Zemke.
Dodaje, że jeździ autem od 40 lat i nigdy nie zdarzyło mu się jakiekolwiek wykroczenie pod wpływem alkoholu. - Nigdy zresztą bym nie usiadł za kierownicą, będąc nietrzeźwy - tłumaczy.
Przypominamy słowa insp. Wojciecha Pasiecznego (53 l.) z warszawskiej drogówki. - Trzeba przyjąć zasadę, że nie jeździ się nawet po wypiciu symbolicznej lampki jakiegokolwiek alkoholu - ostrzegał policjant.