Wypijmy za błędy...

2009-10-14 9:00

Krótko trwała przygoda z rządem rzecznika Pawła Grasia (45 l.). Jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska (52 l.) znowu jest tylko szeregowym posłem. Jak z tym politycznym garbem radzi sobie Graś? Topi smutki w alkoholu.

Taki upadek musi boleć, tym bardziej że za byłym ministrem ciągnie się śledztwo prokuratorskie w sprawie opisywanych przez "SE" podejrzanych interesów z niemieckim biznesmenem.

Godz. 11.00. Z budynku Sejmu wychodzi Paweł Graś. W ręku trzyma torbę z zakupami, a w niej butelki piwa. Polityk jak gdyby nigdy nic przechodzi na drugą stronę ulicy i znika za drzwiami swojego warszawskiego mieszkania. Jego skwaszona mina mówi jednak sama za siebie. Przez kilka miesięcy był "ustami" rządu w randze ministra. Premier zdymisjonował go razem z bohaterami tzw. afery hazardowej.

W przypadku Grasia nieoficjalnym powodem były doniesienia "SE". Ujawniliśmy, że najbliższy współpracownik Tuska jest po godzinach dozorcą w willi niemieckiego biznesmena. Po naszych publikacjach Grasiem zajmuje się stołeczna prokuratura. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożyło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Według CBA, Graś miał złamać ustawę o ograniczeniu działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Grozi mu za to do pięciu lat więzienia. Ale to nie wszystko. Lada moment zakończy się również kontrola skarbówki, która od kilku tygodni prześwietla Grasia. W takiej sytuacji nawet zimne piwo może gorzko smakować.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki