Joanna Gałązka (17 l.) przeżywa koszmar. Sławomir R. (30 l.), zwyrodnialec, nękał ją SMS-ami, groził, aż w końcu podpalił jej mieszkanie. Spłonęło doszczętnie. Dziewczyna ocalała, bo schroniła się u sąsiadów. Policji udało się ująć sprawcę podpalenia. 30-letni Sławomir R. ps. Diabeł, mieszkający kilkaset metrów dalej, spokojnie wsiadł do radiowozu. 48-godzin spędził za kratkami, został przesłuchany przez policję i... wypuszczony do domu. Choć jest podejrzany o groźby i podpalenie, za co grozi do 10 lat więzienia, to prokurator nie wnioskowała do sądu o jego aresztowanie. Nie pomyślała chyba o biednej Joasi. Dziewczyna panicznie się boi.
- Skoro raz próbował mnie zabić, może to zrobić i drugi. Ten człowiek czuje się bezkarny - żali się Asia. Nie może spać, sztywnieje ze strachu, gdy słyszy najmniejszy szelest za oknem. Gdziekolwiek wychodzi to zawsze w towarzystwie, po zmroku w ogóle nie opuszcza domu.
- Czasem zdaje mi się, że go widzę. Wtedy nogi robią mi się miękkie jak z waty i od razu uciekam - opowiada roztrzęsiona Joanna.
Dlaczego prokurator wypuściła Sławomira R.?
- Niestety, nie mamy wystarczających dowodów przeciwko podejrzanemu. Ma alibi, a świadek nie widział podpalacza, słyszał jedynie jego głos - mówi Zuzanna Cupryk (32 l.), otwocka prokurator prowadząca sprawę. - Powołaliśmy biegłego, który stwierdzi, czy pożar zagrażał życiu i zdrowiu mieszkańców, oraz wystąpiliśmy do operatora sieci o udostępnienie billingów podejrzanego - dodaje.
Prokurator nie wyklucza, że to jednak Sławomir R. był sprawcą pożaru.
- Jestem przekonana, że to on wrzucił do domu Joasi butelkę z benzyną. Znam jego głos zbyt dobrze, by się pomylić - mówi Beata Walicka (36 l.), sąsiadka Joasi.
Czy musi dojść do tragedii, żeby organa ścigania zamknęły bandytę za kratami?