Początkowo kobieta utrzymywała, że znalazła córkę martwą po powrocie z pracy w dniu 8 listopada. Anna K. zeznała policjantom, że mała Jola została pod opieką innej kobiety o imieniu Kasia, która jej nie dopilnowała i 4-miesięczna dziewczynka zadławiła się pokarmem. Na nieszczęście wyrodnej matki poszukiwania domniemanej opiekunki nie przyniosły rezultatu.
PRZECZYTAJ: Matka z Olecka WYMYŚLIŁA NIANIĘ, by oskarżyć ją o śmierć dziecka. Kłamała JAK WAŚNIEWSKA
Wtedy pod naciskiem prokuratora kobieta przyznała się, że kłamała i przedstawiła kolejną wersję wydarzeń.
– Kobieta zeznała, że rano stwierdziła, iż córeczka nie żyje, więc wtedy ubrała się i spokojnie poszła do pracy – powiedział Faktowi Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Podczas składania zeznań Anna K. po raz kolejny nie wzbudziła zaufania śledczych, którzy zdecydowali się na poddanie jej badaniu wariografem. Kobietę wezwano więc na komendę i przeprowadzono badanie. Jednak już pierwsze pytanie spowodowało wychylenie wskaźników na kolor czerwony. I gdy prokurator otrzymał oficjalne wyniki badania, Anna K pękła. Powiedziała, że wychodząc do pracy zostawiła córkę bez jedzenia i picia.
PRZECZYTAJ: Śmierć niemowlaka z Olecka wciąż tajemnicza. Matka nie zamierzała ratować dziecka?
W związku z tym kobiecie postawiono zarzut świadomego narażenia na utratę zdrowia i życia. Grozi jej do 5 lat więzenia. Ponadto dostała zakaz opuszczania kraju i cztery razy w tygodniu musi się meldować na policji, donosi dziennik "Fakt".