Właściciel Kręgielni Planeta, w której został zamordowany dziennikarz Łukasz Masiak, nie ma wątpliwości, że to była zaplanowana egzekucja. - Zabójca wszedł do lokalu i poszedł prosto do toalety, w której był właśnie Łukasz. Po około dwóch minutach wyszedł z lokalu - relacjonuje Karol Roniewicz. Po chwili w ubikacji goście lokalu znaleźli zakrwawionego i nieprzytomnego dziennikarza. Łukasz Masiak zmarł mimo kilkudziewsięciominutowej reanimacji. Został zabity potężnym kopniakiem w głowę.
Mławski dziennikarz i wydawca lokalnego portalu od wielu miesięcy bał się o swoje życie. Dostawał pogróżki, przysyłano mu jego własny nekrolog. Wcześniej zaatakowany i pobity na ulicy. A wszystko przez to, że Łukasz Masiak bezkompromisowo opisywał niewygodne tematy. Wiosną podpadł szczególnie niebezpiecznej grupie. Opisał napad gangu miłośników sztuk walki na mławski ośrodek sportu, w którym odbywało się seminarium poświęcone właśnie sztukom walki. Wówczas został ciężko pobity organizator seminarium. Napastnicy podjechali kilkoma samochodami i na sali konferencjyjnej urządzili prawdziwą rzeź. Gang, który napadł na ośrodek, składał się w dużym stopniu z Romów.
Bandyta, który teraz zabił kopniakiem Łukasza Masiaka, też ćwiczył sztuki walki. Z informacji, które uzyskał Super Express wynika, że mordercą jest bandzior związany z grupą Romów pasjonujących się sztukami walki. Policja zatrzymała dwóch znajomych mordercy. Jeden kierował samochodem, którym z miejsca egzekucji uciekł morderca, a drugi tuż po pobicu wszedł do toalety sprawdzić, czy dziennikarz dostał za swoje.
Sam morderca jest nadal poszukiwany. Prokuratura rozważa ujawnienie jego wizerunku i wydanie za nim listu gończego. Śledzczy zmienili już kwalifikację jego czynu z pobicia ze skutkiem śmiertelnym na zabójstwo.
Zobacz też: Łukasz Masiak NIE ŻYJE. Kim był dziennikarz z Mławy od "trudnych spraw"? Grożono mu wielokrotnie