O tej kradzieży mówiła cała Polska. W lipcu 2015 roku w Swarzędzu posługujący się fałszywym nazwiskiem konwojent firmy ochroniarskiej w trakcie rozwożenia pieniędzy do banków ukradł ponad 8 milionów złotych. Mężczyzna i współpracujący z nim kompani wpadli niedługo potem. Na ławie oskarżonych zasiadło czterech członków grupy na czele z Krzysztofem W. (49 l.), łódzkim krawcem, który perfekcyjnie odegrał rolę konwojenta. Wszyscy odsiadują już wyroki więzienia.
Teraz ostatecznie zapadł wyrok w łódzkim Sądzie Apelacyjnym. Krzysztof W. ma odsiedzieć 8 lat i dwa miesiące, a także zapłacić 200 tys. zł grzywny. Były policjant, Adam K., za kratkami przesiedzi 6 lat i dwa miesiąca, a do tego musi zapłacić 150 tys. zł grzywny. Marek K. ma z kolei za kratami spędzić 7 lat, a Dariusz D., który pomagał przerzucać skradziony miliony z auta do auta – 6 lat.
Ale to nie koniec sprawy. Tuż przed końcem ubiegłego roku do poznańskiego sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi Ł. (53 l.). To mózg skoku. Choć od napadu minęły już blisko cztery lata do dziś udało się odzyskać jedynie 400 tysięcy złotych ze zrabowanych pieniędzy. Mimo że cała szajka jest już za kratkami, nikt z jej członków nie chce wyjawić, co się stało z pieniędzmi z kradzieży.
Krzysztof W., utrzymuje, że nie dostał ani grosza, bo wspólnicy go oszukali. Adam K., inny ze skazanych, twierdzi z kolei, że gotówka została podzielona na równe części. On swoją dolę miał zakopać w ziemi razem z pieniędzmi Grzegorza Ł., po czym ten ostatni wszystko wykopał i zniknął z gotówką. Ł. wszystkiemu zaprzecza. Śledztwo w sprawie zniknięcia fortuny jest cały czas w toku.