"Super Express": - Kilka dni temu rozmawialiśmy ze znanym węgierskim politykiem Gaborem Harsem, który namalował czarny obraz kryzysu w swoim kraju. Okazuje się jednak, że sytuacja na Łotwie jest jeszcze gorsza niż na Węgrzech, choć do niedawna ten kraj był podziwiany za imponujące tempo wzrostu gospodarczego. Chcemy zastanowić się nad przyczyną sukcesu Łotwy oraz jej spektakularnej klęski.
Monika Michaliszyn: - Do 1991 r. przemysł na Łotwie stanowił jedno z ogniw przemysłu radzieckiego. Wraz z politycznym usamodzielnieniem się Łotwy oraz rozpadem komunistycznego imperium popadł on w ruinę. Nowy system ekonomiczny rozpoczął się od drapieżnej prywatyzacji. Majątek narodowy - w dużym uproszczeniu, ale w zgodzie z prawdą - został wyprzedany.
- Łotwa na drogę wolności weszła bosa i obdarta...
- Musiała znaleźć pomysł na swoją gospodarkę. Postawiono na rozwój usług tranzytowych i sektora bankowego. Należał on jednak nie do Łotyszy, lecz do kapitału międzynarodowego - przede wszystkim do Szwedów. Banki udzielały nisko oprocentowanych kredytów na sumy przekraczające ich depozyty. Czyli dynamiczny rozwój gospodarki opierał się na kredytowaniu zewnętrznym. Kiedy na świecie nastąpił krach systemu bankowego, musiał stać się potężnym ciosem dla kraju, w którym banki to nie "tylko banki", lecz również część gospodarki zastępująca przemysł czy rolnictwo.
- Gdy Łotwa zaczęła dawać oznaki rozkwitu, europejski establishment zachwycał się - obwołano ten kraj "bałtyckim tygrysem"...
- Ale gdy ów tygrys z dnia na dzień wyliniał i stępił pazury ujrzano w nim czarną owcę. Europa zapomina, że trzy kraje bałtyckie - Litwa, Łotwa i Estonia - musiały dokonać największej pracy, aby z radzieckich kolonii stać się częścią zjednoczonej Europy. "Zobaczcie, Łotysze żyli ponad stan i teraz muszą oszczędzać". To przesada. Kto nie brał kredytów, niech pierwszy rzuci kamieniem. Spójrzmy na Amerykanów. Łatwo było chwalić Łotyszy, teraz łatwo jest krytykować. Ale czy Unia jest bez winy? Szwecja i Niemcy - jedni z głównych inwestorów na Łotwie - musiały zdawać sobie sprawę, skąd biorą się w tym kraju pieniądze. Było więc to świadome wpuszczanie Łotwy w ślepą uliczkę. Teraz koniecznie trzeba temu państwu pomóc.
- Z przyzwoitości?
- Jeżeli to za mało, to również w interesie Unii.
- Gdy fale kryzysu kołyszą cały kontynent, łatwiej o cyniczne: a to niby czemu?
- Około 40 proc. mieszkańców Łotwy to osoby rosyjskojęzyczne...
- Przecież istnienie równoległych światów - społeczności etnicznych Łotyszy, którzy stanowili motor dla euroatlantyckich aspiracji kraju i społeczności rosyjskojęzycznej tęskniącej za etosem radzieckim - nie jest niczym nowym na Łotwie.
- Po odzyskaniu niepodległości przez Łotwę istniały liczne ograniczenia odnośnie pracy w strefie budżetowej - była ona zarezerwowana dla ludzi władających językiem urzędowym. I to oni teraz najsilniej odczuwają skutki kryzysu. Rosjanie funkcjonowali wokół orbity rosyjskiego biznesu. Sytuacja ekonomiczna w Federacji Rosyjskiej nie jest jeszcze aż tak zła, żeby te powiązania uległy zerwaniu. Etniczni Łotysze są bardziej mobilni - im łatwiej przychodzi spakowanie walizek i opuszczenie kraju w poszukiwaniu chleba.
- Ostatni gasi światło?
- To wariant najgorszy. Czyli Łotwa zostaje bankrutem wyludnionym z rdzennych mieszkańców. Część Rosjan mieszkających na Łotwie wciąż ma status bezpaństwowców - nie mogą więc nie tylko podróżować bez wiz, ale również osiedlać się w innych krajach Unii. Zostaną na Łotwie i obejmą ją w posiadanie. Tatiana Żdanok - osoba, która sprzeciwiała się wystąpieniu Łotwy ze Związku Sowieckiego - dziś jest łotewską eurodeputowaną i aktywnie lobbuje za interesami mniejszości rosyjskiej.
- Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy wyciągnęły do Łotyszy pomocną dłoń.
- Pożyczki pochodzące z budżetu Unii i MFW są, delikatnie mówiąc, bezlitosne - wysoko oprocentowane, idą na ratowanie banków, które, przypomnijmy, nie należą do Łotyszy. Stąd, tak jak w 1991 r. - tylko że lepiej - należy na nowo wymyślić łotewską gospodarkę. Trzeba oprzeć ją na solidnych filarach, rozwinąć przedsiębiorczość. Są to procesy długotrwałe. Do tego czasu Łotwa może zatonąć.
Monika Michaliszyn
Wykładowca Katedry Bałtystyki Uniwersytetu Warszawskiego, były doradca rządu ds. krajów bałtyckich oraz kwestii energetycznych