Wyrzekam się syna!

2009-03-18 3:00

Choć jej matczyne serce krwawi z rozpaczy, nie chce już znać rodzonego syna, który okazał się potworem. - Wyrzekam się go! Niech trzyma się ode mnie i mojego domu z daleka. On już nie jest moim synem! - ze smutkiem, ale bardzo stanowczo mówi Marianna Nowak (75 l.) z Łodzi.

Jej jedyny syn Andrzej Z. (51 l.) chciał ją zamordować, żeby dorwać się do jej emerytury i ją przepić. Na szczęście życie starszej pani uratowali sąsiedzi.

Pani Marianna z goryczą przyznaje, że nigdy nie miała żadnej pociechy ze swojego jedynego dziecka. Choć to bolesna i okrutna prawda, ale wychowała wałkonia i łobuza. - Nie pracował. Włóczył się całymi dniami z kolegami. Zupełnie nie interesował się swoją żoną i córką. Myślał jedynie o tym, skąd wziąć kasę na kolejną flaszkę - opowiada.

Ten niegodziwiec doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że najłatwiej pieniądze może zdobyć, okradając własną bezbronną matkę. - W przeszłości już nieraz zabierał mi całą emeryturę - żali się staruszka.

Teraz też postanowił obłowić się kosztem pani Marianny. Ten perfidny typ wiedział, kiedy listonosz przynosi emeryturę jego matce. Chciał podstępem zakraść się do jej domu w kamienicy w centrum miasta i zabrać jej wszystko, co do grosza - w sumie niecałe 800 złotych.

- Zapukał do drzwi - z przejęciem opowiada pani Marianna. - Nie otworzyłam mu, bo się bałam. Dobrze wiedziałam, po co ten bydlak do mnie przyszedł. Próbował mnie przekonać, żebym go wpuściła. Mówił, że zostawił u mnie jakieś ważne dokumenty. Ale nie dałam się nabrać.

Upór matki coraz bardziej działał na nerwy stojącemu za drzwiami Andrzejowi Z. Kiedy prośby i groźby nie skutkowały, wpadł w furię. Z całych sił naparł na drzwi. Zamki puściły. Rozjuszony syn wbiegł do mieszkania i od razu zaczął okładać własną matkę pięściami.

- Gdzie masz pieniądze?! - wrzeszczał wściekle. - Zatłukę cię, jak nie powiesz!

- Przewrócił mnie na ziemię. Kopał po całym ciele. Ciągnął po podłodze jak worek kartofli - pani Marianna drży na samo wspomnienie tego koszmaru.

Krzyki maltretowanej kobiety na szczęście usłyszeli sąsiedzi. Spłoszyli syna bandziora. Na miejsce wezwano pogotowie i policję. Andrzej Z. został zatrzymany kilkanaście minut później. Patrol wypatrzył go spacerującego po sąsiedniej ulicy. Oprawca próbował uciekać, ale policjanci nie mieli problemów, żeby go złapać.

W sercu pani Marianny nie ma nawet śladu litości dla syna.

- Niech zgnije w więzieniu! - mówi twardo staruszka. Za usiłowanie zabójstwa matki Andrzejowi Z. grozi nawet dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki