Pani Bogumiła mieszka samotnie w jednorodzinnym domu w Tuszynie pod Łodzią. Odziedziczyła go po rodzicach. Po ślubie - dwadzieścia lat temu - wprowadził się do niej jej świeżo poślubiony małżonek - Wiktor. Wspólnymi siłami rozbudowali dom. Później w ich związku zaczęło się psuć.
- Mój były mąż znęcał się nade mną fizycznie i psychicznie, poniżał mnie. Złożyłam pozew o rozwód - wspomina kobieta.
Kiedy cztery lata temu się rozstali, Wiktor J. wyprowadził się z domu pani Bogumiły. Ale upomniał się o zwrot pieniędzy za dobudowaną część budynku. Sąd przyznał mu 73 tysiące złotych.
- Choć mam tylko 700 złotych renty, 23 tysiące udało mi się już spłacić - mówi załamana kobieta. - Wzięłam w banku pożyczkę. Niestety do spłaty pozostało jeszcze 50 tysięcy.
Wiktor J. nie zamierzał jednak czekać na zwrot długu. Poszedł do komornika, który wystawił dom pani Bogumiły na licytację. Jeżeli nie stanie się cud, 7 października budynek pójdzie pod młotek.
- Chciałam wziąć kredyt na spłatę długu pod zastaw hipoteki i bank gotów był mi go udzielić - tłumaczy pani Bogumiła. - Był tylko jeden warunek - mąż musiał odwołać komornika. Nie zrobił tego. Bo jemu nie zależy na pieniądzach, ale na tym, żeby wyrzucić mnie z mojej ojcowizny.
Kobieta od kilkunastu lat choruje na zwyrodnienie barwnikowe siatkówki oka. Dziś już nie widzi.
- W moim domu poruszam się bez żadnych problemów, bo wszystko znam na pamięć. Jeżeli go stracę, to nie dam sobie rady - płacze. - Potrzebuję więcej czasu. Spłacę ten dług, bo chcę wynająć część pokoi. Tylko dajcie mi szansę!