Zdaniem Tuska złamał zasady, gdyż pracował przy ustawie, dzięki której jego firma zarobiła grube miliony z państwowej kasy. Włos z głowy nie spadnie za to Waldemarowi Pawlakowi (50 l.), któremu media zarzuciły zbudowanie towarzysko-biznesowego układu żerującego na publicznych pieniądzach. Dlaczego? Bo Pawlak jest z innej partii i jego standardy PO nie obowiązują...
- Jako szef PO mogę powiedzieć, że sytuacja senatora Misiaka jest dwuznaczna. Tego nie będę tolerował. Naruszenie standardów wydaje się ewidentne. Będę wnioskował o usunięcie Tomasza Misiaka z klubu i z Platformy - grzmiał wczoraj Tusk.
"Gazeta Wyborcza" ujawniła, że Tomasz Misiak przewodniczył Senackiej Komisji Gospodarki Narodowej, która pracowała nad specustawą stoczniową. Chwilę później firma Work Service, której Misiak jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała zlecenie na usługi w ramach tej ustawy. Misiak z pokorą przyjął decyzję premiera. - Sam złożę rezygnację - uciął.
Okazuje się, że ten młody senator za uszami może mieć sporo więcej. Rzecznik partyjnej dyscypliny PO sprawdzi, czy przypadkiem przy innych ustawach gospodarczych Misiak nie wprowadzał zmian korzystnych dla jego interesów. O innej wpadce senatora poinformował też portal dziennik.pl. Otóż w kwietniu ubiegłego roku wyrzucony właśnie z PO polityk poleciał z oficjalną delegacją Senatu do Kataru i Arabii Saudyjskiej. Towarzyszyła mu... narzeczona, która nie musiała płacić za przelot rządowym samolotem.
Donald Tusk długo mówił wczoraj o przypadkach senatora Misiaka. Sprawie Pawlaka wiele miejsca nie poświęcił. - PO i PSL bardzo różnią się w tym, co można, a czego nie można w polityce. PSL nieraz deklarowało, że ma inny pogląd na uczestnictwo rodziny w życiu publicznym - tłumaczył szef rządu. Przyznał też, że choć koalicja z ludowcami ma swoje mankamenty, powinna pracować dalej. - Nie ma w PO tendencji do zmiany koalicji - zadeklarował.