Pracownice sortowni śmieci Zakładu Zagospodarowania Odpadów Komunalnych w Adamkach pod Radzyniem Podlaskim w późny listopadowy wieczór znalazły ciało noworodka. Martwe niemowlę wypadło z czarnego worka na śmieci wprost na taśmę linii do segregowania odpadów. - W worku znajdował się chłopczyk z nieodciętą jeszcze pępowiną i łożyskiem - informowała wtedy prok. Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Wyjaśnieniem tego, kim jest matka, która wyrzuciła maluszka na śmieci, zajęli się śledczy Prokuratury Rejonowej w Radzyniu Podlaskim. Założyli, że mają do czynienia z dzieciobójstwem.
Znalezienie odpowiedzi na pytanie, kim jest kobieta, która dopuściła się tego makabrycznego czynu, nie było proste. Na wysypisko w Adamkach trafiają odpady z aż 16 gmin. To setki, a może tysiące ogólnodostępnych śmietników, gdzie dzieciobójczyni mogła dopuścić się tego koszmarnego czynu.
- Przez wiele miesięcy trwały nasze policyjne czynności. Funkcjonariusze prowadzili przesłuchania i rozpytania m.in. w szpitalach, placówkach służby zdrowia oraz wśród mieszkańców. Typowali kobiety, które mogłyby mieć związek z tą sprawą. Sprawdzali szczegółowo każdy trop i każdą uzyskaną informację. Równolegle prowadzone były czynności operacyjne - wyjaśnia nadkom. Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji.
Po ośmiu miesiącach namierzono matkę wyrzuconego na śmietnik chłopczyka. Okazała się nią Agnieszka M. (31 l.). Kobieta mieszka z matką w Łukowie, nie ma dzieci ani męża. 31-latkę zatrzymano we wtorek. Przez ostatnie dwa dni policjanci dokładnie przeczesali jej mieszkanie. - Zabezpieczyliśmy komputery i nośnik danych użytkowany przez kobietę - opowiada nadkom. Laszczka-Rusek. Agnieszka M. usłyszała zarzut zabójstwa. Nie przyznała się do winy, nie chciała też odpowiedzieć na pytania. Na razie jest wolna. Sąd w Radzyniu nie zdecydował dotąd o jej areszcie.