Feralnego przedpołudnia 6 marca 2010 roku pani Maria, zwana przez przyjaciół Majką, odwiedziła mieszkającą w sąsiednim wieżowcu koleżankę. Niestety, kiedy piły kawę, w drzwiach stanął syn gospodyni Piotr C. Był pijany, podobnie było z jego żoną Anną i młodym kolegą, Łukaszem P., którzy z nim przyszli. Od samego początku Anna C. i Majka nie przypadły sobie do gustu. Niestety, alkohol, który pojawił się na stole, nie pomógł przełamać lodów.
- Zaczęła denerwować Ankę, chcąc z nią "przybić żółwika" - opisywał później śledczym Łukasz P. Padły ostre słowa. Anna C. nie zadowoliła się nimi. Zażądała od mężczyzn, żeby nauczyli moresu Majkę. - Pokaż jej, kto tu rządzi - podjudzała męża.
Pijani bandyci nie dali się dwa razy prosić. Swą ofiarę chwycili za włosy i ubranie. Zaciągnęli na balkon. Sparaliżowana strachem kobieta nie miała szans na obronę. Piotr C. przełożył ją przez barierkę i zrzucił. Nawet za nią nie spojrzał. Majka z pogruchotaną czaszką, połamanymi żebrami, nogami i rękami, umarła natychmiast.
Choć tuż po morderstwie Piotr C. kajał się mocno i prosił rodzinę zamordowanej o wybaczenie, to na sali sądowej milczał jak grób. Odwołał to, co mówił podczas śledztwa. Sąd Okręgowy w Lublinie zdecydował o jego losie. Piotr C. spędzi w więzieniu za tę ohydną zbrodnię tylko 12 lat. Jego żona za podżeganie do zabójstwa trafi tam na 4 lata, podobnie jak Łukasz P.