Wstydu, bo zagraniczni dziennikarze i politycy z politowaniem przyglądali się awanturze między polskim prezydentem a premierem. Pieniędzy, bo zamiast jednej delegacji mieliśmy dwie, które przyleciały do Brukseli osobnymi samolotami.
Jak dowiedział się "Super Express", na podróż obu polityków z kieszeni podatników wydano prawie 300 tys. zł! Do tego trzeba doliczyć 100 tys. zł za pobyt dwóch dworów - prezydenta i premiera - w jednym z najdroższych hoteli w Brukseli. Dobrze, że kolacja, w której uczestniczyli przywódcy państw Unii, była... darmowa.
Według naszych informacji wyczarterowanie od LOT-u boeinga 737, którym Lech Kaczyński (59 l.) poleciał do Brukseli, kosztowało 140 tys. zł. Można je było zaoszczędzić, gdyby Donald Tusk (51 l.) i prezydent polecieli razem. Jak kilka tygodni temu, gdy wspólnie udali się na szczyt poświęcony wydarzeniom w Gruzji.
Niestety, osobiste animozje okazały się silniejsze od dbałości o pieniądze podatników. Podróż premiera rządowym Tu-154 M też słono kosztowała - ponad 140 tys. zł. Godzina lotu to ponad 36 tys. zł, a premier spędził w powietrzu około czterech godzin.
Obie delegacje zatrzymały się w jednym z najdroższych brukselskich hoteli - Sheratonie.
Zamieszkało tam w sumie blisko 40 osób. Na pokoje - nie licząc apartamentu dla prezydenta - wydaliśmy ok. 80 tys. złotych. Dobrze, że uroczystą, wykwintną kolację fundowała Unia. Grillowane okonie w słodkich ziołach, zupa z karczochów z truflami, mus czekoladowy, a wszystko to z wybornym francuskim winem.
Zapewne dobra kuchnia i alkohol sprawiły, że na samej kolacji nie było już zgrzytów między polskim prezydentem a premierem.
- Na sali w ogóle się nie kłóciliśmy. Uśmiechaliśmy się do siebie co chwilę. Niektórzy byli zdziwieni, licząc na to, że Polacy się pokłócą - mówił tuż po wyjściu z kolacji prezydent Kaczyński.
Dobra atmosfera między zwaśnionymi politykami sprowokowała prezydenta Francji do żartu.
- Sarkozy powiedział, że skoro Polacy się dogadali, to cała Unia też się dogada - relacjonował bez cienia zażenowania prezydent.
Jednak zawieszenie broni było chwilowe. Tuż po kolacji premier Tusk ponownie w ostrych słowach skrytykował przyjazd prezydenta do Brukseli. Zagraniczni dziennikarze kręcąc z niedowierzaniem głowami pytali, o co w tym sporze chodzi i który z polityków jest... ważniejszy.
Do zgrzytu doszło także na koniec wizyty. Choć na pokładzie rządowego Tu-154M było dużo wolnych miejsc, prezydent wrócił do Polski wyczarterowanym samolotem. Premier chciał zabrać prezydenta na pokład rządowej maszyny, ale nim to zaproponowano okazało się, że głowa państwa ma już czarter do Warszawy.
O sporze, kąśliwych komentarzach i złośliwościach w kpiącym tonie pisały największe gazety. Włoskie "Dwa koguty w jednym kurniku" to jedno z najłagodniejszych określeń polskiej awantury.
Wyczarterowanie boeinga 737 dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego - około 140 tys. zł Lot rządowego Tu-154 M, którym podróżował Donald Tusk - około 140 tys. zł |
Straciliśmy - 150 tys. zł |
Pobyt dworu prezydenta w Brukseli - około 40 tys. zł Pobyt dworu premiera w Brukseli - około 50 tys. zł Niepotrzebne dublowanie urzędników (ministrów, tłumaczy, doradców) |
Kosztowało nas około 50 tys. zł |