Nie ma co się dziwić frustracji senatora Misiaka. Zaledwie w jeden dzień stracił budowaną od lat pozycję w PO. Premier, który jest przewodniczącym Platformy, postanowił ostro zareagować na zarzuty o czerpaniu korzyści w związku ze sprawowaną funkcją publiczną.
Misiak uważa, że tak naprawdę "oberwał rykoszetem" za głośną sprawę Waldemara Pawlaka. - Zostałem ukrzyżowany za cudze grzechy. Nie powiem czyje. Wszyscy się domyślamy, że nie tylko moje własne. To był mój błąd i cudze grzechy. W sensie moralnym i prawnym nie mam sobie nic do zarzucenia - zaznaczył na antenia TVN24.
Misiak przekonuje, że nieprawdziwe są również informacje, jakoby jego narzeczona nie zapłaciła za bilet lecąc w podróż do Arabii Saudyjskiej i Kataru z rządową delegacją. "Dziennik" napisał, że Misiak umożliwił swojej narzeczonej wycieczkę z państwowej kasy. On poleciał jako członek oficjalnej senackiej delegacji, ona - w biznesowej misji Krajowej Izby Gospodarczej.
Sprawa zarzutów pod adresem narzeczonej zakończy się w sądzie - deklaruje Misiak. - Kiedy dowiedziałem się, że jest wyjazd do Kataru dostępny też dla przedsiębiorców, powiedziałem jej: będzie fajnie jak pojedziesz z grupą biznesową, będziemy razem, bo ciągle mnie nie ma. A jej nazwisko było na liście i podlegała takim samym standardom jak inni biznesmeni - tłumaczył w TVN24 senator.