Tego wieczora pani Monika liczyła na spokojny koniec dnia. - Najstarszy syn, Karol (17 l.) wyszedł. Młodsi byli przygotowani do spania, czekaliśmy już tylko na bajkę - opowiada kobieta.
Nagle telewizor zaczął wydawać dziwne dźwięki. - W środku zaczęło coś strzelać - opowiada Wolska.
Matka przestraszyła się nie na żarty. Wyszła na balkon, gdzie jej komórka miała zasięg, żeby zadzwonić po pomoc. I wtedy stała się rzecz straszna. Telewizor wybuchł. Kobieta została odcięta od dzieci ścianą ognia. Kacper (12 l.), Oskar (6 l.) i Maks (4 l.) byli w pokoju, w którym się paliło. Gdyby nie szybka reakcja Kacperka, nie wiadomo, jak by się to skończyło. - Na szczęście synek chwycił za ręce braci i wyprowadził ich z płonącego budynku - wspomina pani Monika. Wszystko obserwowała z balkonu...
Teraz samotna matka próbuje sobie na nowo ułożyć życie. - Od gminy dostałam mały pokoik z kuchnią, ale oprócz paru drobiazgów nic nam się nie uratowało. Gdyby nie przyjaciele, którym serdecznie dziękuję, nie wiem, jakbym sobie poradziła - mówi kobieta. Pani Monice można pomóc. Wystarczy zadzwonić pod numer 665-273-206. Pogorzelcom brakuje dosłownie wszystkiego. - Ale telewizora już na pewno spokojnie oglądać nie będziemy - mówi pani Monika.