Pan Stanisław mieszkał samotnie w jednorodzinnym domu na obrzeżach Aleksandrowa. Jedynym towarzyszem jego życia była suczka owczarka niemieckiego - Aza. Zabawy z nią, troskliwa opieka i pielęgnowanie zwierzęcia stanowiło dla staruszka całe życie.
Jednak stara psina zdechła. I od tego dnia pan Stanisław zmienił się nie do poznania. Niczym struty błąkał się po ulicach miasteczka, godzinami siedział sam na ławce w parku i załzawionymi oczami wpatrywał się w miejsca, w których jeszcze niedawno bawił się ze swoim pieskiem. Widać było, że bardzo cierpi. Jak długo mógł się jeszcze tak męczyć?
Zrozpaczony uznał, że musi ze sobą skończyć. Odkręcił kurek w butli gazowej i zapalił zapałkę. Całą okolicą wstrząsnął potężny odgłos wybuchu. Pół domu pana Stanisława wyleciało w powietrze, a pozostałości budynku stanęły w płomieniach.
Kiedy strażacy przebili się przez płomienie, ze zdziwieniem odkryli, że pan Stanisław żyje. Mężczyzna trafił do szpitala z niegroźnymi oparzeniami.
- Nie potrafię żyć bez mojej suni - mówi ze łzami w oczach. - Ona była dla mnie wszystkim. Całym światem. Życie bez niej nie ma sensu..