- Zrobię wszystko, żeby ze mną zostały. Po tym wszystkim, co się stało, chcę dać im szczęśliwe dzieciństwo - obiecuje babcia Basia, tuląc dzieciaki.
Do zbrodni doszło 18 czerwca w Manchesterze, dokąd dwa lata temu wyjechała rodzina K. Szukali lepszego życia, on uczył się w szkole i szukał pracy. Pił jednak, zalewając frustracje i lęki alkoholem. Coraz częściej urządzał awantury. Tydzień przed tragedią pani Barbara była na Wyspach u swej córki. Ta zwierzyła się jej, że ma już dość.
>>> Za zabójstwo pójdzie siedzieć jak dorosły
- On prędzej mnie zabije, niż pozwoli odejść - powiedziała wtedy matce, nie wiedząc, jak szybko sprawdzą się te słowa.
Feralnego dnie pijany Krzysztof rzucił się z nożem na żonę. Uderzył raz, z rozciętej aorty tryskała krew.
- Nie pozwolił mi ratować mamusi. To diabeł - wspomina Fabianek.
- Tata był straszny - dodaje Nikolka. Gdy Żaneta konała, morderca jak gdyby nigdy nic wziął dzieci na spacer i do sklepu...
Potem Krzysztof K. chciał uciec, szybko jednak został złapany przez angielską policję. Trafił do więzienia. Niedługo zacznie się jego proces.
W lipcu dzieci wróciły z babcią do Polski. Dzięki jej opiece powoli zapominają o traumie. - To wszystko, co zostało mi po córce. Chcę dać im ciepły dom i uśmiech na buzi - mówi ich babcia. Pracuje dorywczo, pomagają jej lubartowski MOPS i dobrzy ludzie. - Muszę tylko zamienić mieszkanie na większe - dodaje kobieta.
Urząd Miasta Lubartów niedługo zdecyduje, czy Barbara Sochacka dostanie większe lokum.
Sąd rodzinny ma zdecydować we wrześniu, czy pozwoli jej opiekować się dziećmi.