- Nie wiem, co teraz zrobimy. Tu nie ma innej pracy - rozpaczają Wioleta i Grzegorz Kiernozkowie, pracownicy zrujnowanej przez żywioł firmy. Fabryka była dla tego regionu jedynym żywicielem.
Około godz. 15 płomienie objęły konstrukcję ściany jednej z hal, a potem błyskawicznie rozprzestrzeniły się po całym kompleksie. W kłębach dymu ewakuowano kilkuset pracowników.
Spłonęło wszystko. Dla liczącej 8500 mieszkańców gminy Łyse to prawdziwa klęska - w kilka chwil 1500 osób straciło pracę, a ich rodziny źródło dochodów. Grzegorz Kiernozek w JBB pracował 10 lat, a jego żona Wioleta - trzy. Razem ze swoim synkiem Kacprem (5 l.) i innymi pracownikami firmy bez nadziei przyglądali się działaniom strażaków. - Nie wiem, co teraz z nami będzie - zastanawia się pan Grzegorz. - Na miejscu pożaru został powołany sztab antykryzysowy i w tej chwili trwa szacowanie strat oraz ustalanie liczby osób, które straciły pracę. Wstępnie pomoc finansową zadeklarował wojewoda mazowiecki - mówi Aldona Kuciej (34 l.), rzecznik prasowy starosty ostrołęckiego. Jak się dowiedzieliśmy, Józef Bałdyga, właściciel firmy JBB, zapewnił pracowników firmy, że do 10 lipca dostaną wypłaty. Dodał też, że część osób może być zatrudniona przy usuwaniu skutków pożaru. Szef firmy JBB zapowiedział też, że zamierza odbudować firmę. Kiedy to nastąpi? Podobno nawet w ciągu dwóch lat.