Sceny rodem z filmu kryminalnego to efekt oszustwa, jakiego dopuścił się mężczyzna. W 2003 r. postanowił gruntowanie wyremontować dom, ale nie zgłosił się z planami do urzędu nadzoru budowlanego. Inspektorzy, których nasłali sąsiedzi Marka P., nie mieli wątpliwości, że doszło do samowolki. Kazali 53-latkowi zalegalizować przebudowę, ale mężczyzna migał się jak mógł przed konfrontacją z urzędnikami.
Po latach przepychanek miarka się przebrała. Inspektorzy sprowadzili na podwórko mężczyzny ekipę rozbiórkową i polecili jak najszybciej zburzyć dom. Gdy Marek P. zobaczył koparki, postanowił za wszelką cenę walczyć o swoją własność. Rozjuszony groził robotnikom i pracownikom elektrowni, że spali ich żywcem jeśli zbliżą się do budynku.
Nadzorujący zniszczenie domu policjanci wezwali antyterrorystów, bo mężczyzna zamknął się w budynku grożąc, że lada moment dojdzie do eksplozji. 53-latek odstąpił od swoich zamiarów po rozmowie z negocjatorem i następnie trafił do szpitala.
Rozbiórka została przesunięta, ale w końcu dojdzie do skutku. Marek. P. będzie musiał pokryć jej koszty, chyba że sam rozwali dom. Za agresywny napad na robotników stanie też przed sądem.