Gdy we wtorek późnym wieczorem katowiccy strażacy otrzymali informację o kontenerach na śmieci, płonących na placu Wyzwolenia w Katowicach-Nikiszowcu, wydawało się, że będzie to interwencja, jakich wiele. Na miejsce ruszyły dwa zastępy ratowników, łącznie 10 osób.
Strażacy rozłożyli sprzęt i zaczęli gasić płomienie. Nagle zostali otoczeni przez grupę około 20 pijanych i agresywnych młodych mężczyzn. Bandyci bez słowa rzucili się na ratowników.
- Nie wiedzieliśmy, co się dzieje i czego oni od nas w ogóle chcą - mówi Michał Kozłowski (24 l.), jeden z zaatakowanych strażaków. - Ktoś z naszych krzyknął, żeby się uspokoili, bo my tylko chcemy ogień ugasić. Ale to ich tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło - dodaje.
Zwyrodnialcy zaczęli szarpać i uderzać pięściami strażaków. Inni demolowali wozy strażackie. Jeden ze strażaków, Bogusław W. (45 l.), po potężnym ciosie w głowę, upadł na ziemię. Chuligani zabrali mu hełm i nadal bili. Bandyci rzucili się do ucieczki dopiero wtedy, gdy usłyszeli syreny zbliżających się policyjnych radiowozów.
W efekcie brutalnego napadu rannych zostało kilku strażaków. Najbardziej ucierpiał Bogusław W., który w straży służy prawie 20 lat. - Dostał w ucho. Lekarze robią co mogą, żeby odzyskał słuch - mówi kapitan Andrzej Płóciniczak (35 l.), rzecznik katowickiej straży pożarnej.
Dowódca strażaków, który odpowiadał za akcję na Nikiszowcu, jest wstrząśnięty tym, co spotkało jego ludzi.
- Pracuję w tym zawodzie od 26 lat i nigdy nie dotknęło mnie coś tak przykrego - mówi Grzegorz Modrzyński (45 l.). - Przecież nie robiliśmy im nic złego. Tylko pożar mieliśmy ugasić - kręci głową z niedowierzaniem.
Policja schwytała jednego z napastników. Poszkodowani rozpoznali zatrzymanego Tomasza S. (24 l.). Chuligan, który był już wcześniej dobrze znany policji, nie przyznaje się jednak do ataku na strażaków.
- Trwają poszukiwania pozostałych sprawców napaści - mówi Jacek Pytel (42 l.) z katowickiej policji.- Ich zatrzymanie to kwestia czasu -Ędodaje.
Policjanci ustalili, że grupa wandali podpaliła wcześniej śmietniki, by... uczcić pamięć tragicznie zmarłego kolegi. Płonące kontenery miały symbolizować znicze.