Do Szpitala Miejskiego nr 1 w Chorzowie w minioną sobotę przyszedł pan ze swoją chorą panią. Poprosił, by ją zbadał lekarz. Okazało się, że kobiecie, nie mającej ubezpieczenia zdrowotnego, darmowe leczenie nie przysługuje. Trzeba za nie zapłacić. To bardzo zirytowało opiekuńczego pana. Wyjął zza pazuchy pistolet, albo coś co wyglądało na pistolet. I zaczął domagać się, z taką siłą argumentów w ręce, by jego panią przebadano za darmo. Nie udało się, więc pospiesznie parka opuściła szpital, gdy zreflektowała się, że z izby przyjęć zadzwoniono na policję. Gdy mundurowi zjawili się w szpitalu krewkiego pana, ani chorej kobiety, już nie było. Czmychnęli do domu. Tam odwiedzili ich policjanci. Nie chciano ich puścić do środka, choć policjanci ostrzegali, że coś takiego nie ujdzie im płazem. Nie puścili policjantów, bo się na amen zabarykadowali.
Trzeba było wezwać straż pożarną do usunięcia barykady. Po sforsowaniu drzwi i zapory okazało się, że pan i jego pani są całkiem mocno pijani. Policja znalazła pistolet, którym mężczyzna wymachiwał w szpitalu. Broń przekazano do badań laboratoryjnych. Jego posiadacza zatrzymano. Czeka na decyzję sądu. Terrorysta, bo tak może być zakwalifikowany jego „wyczyn”, może trafić do aresztu. Pewne jest, że stanie przed sądem.