- Cofnęli mi dopłaty. Obawiałem się, że nie będę miał z czego utrzymać rodziny. Pomyślałem o samobójstwie. Ale gdybym powiesił się za stodołą, nikt by na to nie zwrócił uwagi, dlatego postanowiłem wysadzić się razem z agencją.- opowiedział potralowi poranny.pl bohater historii, Wojciech Ł. Wybrał sobie budynek ARiMR, mimo że ta instytucja nie miała z jego sprawą nic wspólnego. Wybrał ją jednak, bo jest agencją rządową. Wziął więc kanister z benzyną, butlę z gazem i z takim ekwipunkiem wybrał się do placówki ARiMR w Bielsku Podlaskim. Najpiew zaparkował koło budynku i podpalił tam swój samochód. Następnie wszedł do środka i krzyczał do pracowników, żeby uciekali, bo zaraz wszystko podpali. Zaczął rozlewać benzynę i odkręcił gaz. - Początkowo myślałyśmy, że to żart, ale gdy wszedł za nasze biurko, zauważyłyśmy że to poważna sprawa. Miał zapalniczkę i jakiś aerozol, zaczął nimi puszczać strumienie ognia. - relacjonowały pracownice instytucji. Sprawa mogłaby się skończyć poważnie, ale na szczęście mężczyznę obezwładnili policjanci, którzy weszli do budynku i zaszli niedoszłego przestępcę od tyłu, żeby go obezwładnić. Prokurator ustalił, że Wojciech Ł. działał w stanie niepoczytalności. Wcześniej chorował na depresję. W jego obronie stawiły się pracownice ARiMR-u, ale mimo to prokurator wniósł o trzy lata pozbawienia wolności. Teraz rolnik-piroman czeka na decyzję w areszcie.
Z rozpaczy postanowił podpalić się w siedzibie ARiMR
Po cofnięciu dopłat dla rolników, jeden z nich, prowadzący swoje gospodarstwo w Mniu koło Brańska, w akcie desperacji i obawie, że nie będzie w stanie utrzymać rodziny, postanowił popełnić samobójstwo. Uznał jednak, że jeśli powiesi się "za stodołą", to nikt tego nie zauważy. Wpadł więc na pomysł, że... wysadzi się wraz z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) - jak informuje portal poranny.pl.