Halina S. i Mariusz B. kiedyś byli parą, ale ich związek się rozpadł. - On miał coś z głową. Wyzywał mnie, bił, a gdy go zostawiłam, powiedział, że mnie zabije - opowiada dziewczyna. Jak się wkrótce miało okazać, nie rzucał słów na wiatr. Nie odpuszczał swojej ukochanej przez wiele miesięcy. Szalał z zazdrości, gdy związała się z innym mężczyzną. Nachodził ją w domu, w pracy, straszył, a 15 sierpnia ją pobił. Zatrzymała go wtedy policja, ale szybko wyszedł na wolność. W tym tygodniu miał stanąć przed sądem i trafić do aresztu.
Zobacz też: Ojciec BESTIA zabił i zakopał pięcioro swoich dzieci!
Nagle zauważyli ogień
Miał jednak inne plany... Pod dom swojej byłej dziewczyny przyjechał we wtorek po godz. 22. Walił w okna, krzyczał, a gdy wystraszeni domownicy wyglądali zza firan, krył się w ciemności. Nagle zauważyli ogień - napastnik podpalił samochód zaparkowany przed domem. Rzucili się, by gasić płomienie. Dostrzegli Mariusza B. mierzącego do nich ze strzelby. Halina wiedziała, że był kłusownikiem, miał broń i potrafił jej używać. Zaczęli uciekać do domu. Pani Elżbieta nie zdążyła, dosięgły ją kule. Mimo pomocy lekarzy zmarła. 33-latek był pewien, że zastrzelił ukochaną. Zadzwonił do swojego brata, wyznał, co zrobił, powiedział też, że teraz zabije siebie. Pojechał do lasu, strzelił sobie w głowę. Tam znalazła go policja.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail