Za ich dymisje zapłacimy 500 000 zł

2009-10-09 7:00

Efektowne cięcie ministerialnych głów, które miało zamknąć usta opozycji i zadowolić opinię publiczną, mocno odbije się na kieszeni przeciętnego Kowalskiego. Okazuje się bowiem, że każdy z odwołanych ministrów dostanie wysokie odprawy. A jeśli pociągnie za sobą doradców, asystentów i członków gabinetów politycznych - cała operacja może kosztować podatników kilkaset tysięcy złotych.

Zdymisjonowany wicepremier i ministrowie przez najbliższe trzy miesiące będą dostawali dotychczasowe pensje. W sumie każdy z nich zainkasuje ponad 40 tys. złotych. Mniej wpłynie na konto ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy (71 l.), bo pracował w rządzie niespełna rok. Ale na ministrach i wicepremierze wydatki się nie skończą. W ślad za nimi odwołana zostanie cała armia ich najbliższych współpracowników. Tu również w grę wchodzą spore pieniądze, bo średnia pensja członka gabinetu politycznego wynosi 6 tysięcy złotych.

Donald Tusk (52 l.) nie zawraca sobie jednak głowy wydatkami na odwołanych ministrów. Zamiast tego nerwowo szuka ich następców.

Ćwiąkalski nie wróci

Wszystko wskazuje na to, że jest już następca Grzegorza Schetyny (46 l.). Gabinet MSWiA ma teraz zajmować Jerzy Miller, obecny wojewoda małopolski. Niespodzianki nie powinno być też w przypadku następcy Andrzeja Czumy. Choć wczoraj rano na niespodziankę się zanosiło. Grzegorz Schetyna wypalił nieoczekiwanie, że widziałby na tym stanowisku... Zbigniewa Ćwiąkalskiego (59 l.), który na początku roku wypadł z talii premiera Tuska. - Bardzo się cieszę, że wicepremier Schetyna dobrze mnie wspomina, ale w tej chwili taki temat nie istnieje - mówi "Super Expressowi" Ćwiąkalski. W tej sytuacji wszystko wskazuje na to, że resortem sprawiedliwości będzie zawiadywał Krzysztof Kwiatkowski (38 l.), dotychczasowy zastępca Czumy.

Ukłon w stronę PSL

Niespodzianki nie będzie też w przypadku następcy Adama Szejnfelda. Jego miejsce w resorcie gospodarki ma zająć Mirosław Sekuła, poseł PO, a kiedyś prezes NIK. Jak ustaliliśmy, po odejściu Schetyny nie będzie w rządzie drugiego wicepremiera. - To ukłon w kierunku Pawlaka i PSL - mówi nasz rozmówca z PO.

Według naszych informacji, wciąż nie wiadomo, kogo premier zabierze do KPRM. - Mówi się o Pawle Olszewskim, Gowinie i Dolniaku - mówi nasze źródło. Dodaje, że premier ma twardy orzech do zgryzienia, bo w klubie może dojść do potężnego konfliktu.

Wojna w PO

- Nie wszystkim podoba się, że pierwsze skrzypce w klubie będzie grał teraz desant z KPRM. A nikt nie ma złudzeń, że tzw. dwór Tuska będzie dzielił i rządził. Wiele osób straci swoje wpływy. Dlatego najbardziej rozgoryczonych Tusk będzie musiał zabrać do siebie - mówi nasz informator. Dodaje również, że część posłów PO całkowicie zniknie z mediów. - Niewygodni dostaną całkowity szlaban na szkło. Sprawy w swoje ręce weźmie trzech rzeczników - Graś, Nowak, Grupiński. Będzie monopol - ironizuje jeden z posłów PO. I dodaje, że w klubie zapanowała atmosfera strachu. - Wszyscy wiedzą, co "Schet" (Grzegorz Schetyna, nowy szef klubu PO) potrafi - dodaje nasz informator.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki