- Przecież tej kary to nawet nasi praprawnukowie nie spłacą - załamują ręce małżonkowie. Pani Halina i jej mąż są właścicielami domu, który stoi na działce, gdzie od kilkudziesięciu lat rośnie dąb. Gałęzie drzewa rozrosły się tak bardzo, że sięgały aż nad dach budynku. Kilka lat temu postanowili rozbudować dom.
Przeczytaj koniecznie: Sobiesiak zbudował wyciąg bez zezwolenia, a... biedny musi burzyć!
Gdy dostali stosowne pozwolenia, przystąpili do prac. Żeby mury pięły się do góry, musieli obciąć sześć konarów dębu. Wtedy do akcji wkroczył wójt Bolesławca. I zdecydował, że państwo Janasowie za obcięte gałęzi muszą zapłacić karę. Choć biegły rzeczoznawca ocenił, że drzewo nie posiada uszkodzeń wpływających na jego dalsze rozrastanie, Leszek Dominas obcięte gałęzie wycenił na gigantyczną sumę - 901 282 złotych i 91 groszy.
- Szkoda, że nie wziął pod uwagę tego, że dwukrotnie w trakcie wichur te gałęzie niszczyły nasz dom. Ubezpieczyciel zagroził nawet, że zerwie z nami umowę, jeżeli to się powtórzy - mówią małżonkowie.
Patrz też: Łódź: Strażnicy miejscy skuli mnie z zemsty!
Janasowie odwołali się od decyzji wójta do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które karę anulowało. Ale uparty wójt nie poddaje się. Nałożył na rodzinę kolejną grzywnę - tym razem w wysokości 600 tysięcy złotych. - On chce nas zniszczyć. Czy dla niego ważniejsze są obcięte gałęzie, czy ludzkie życie? - załamuje ręce pani Halina. Wójt o absurdalnie wysokich grzywnach nie chciał z nami rozmawiać.