Maria Kopeć (77 l.) mieszkała ze swoim bratankiem Krzysztofem K. (36 l.), jego żoną i trójką dzieci w piętrowym domu w miejscowości Brzustowiec (woj. mazowieckie).
- Odziedziczyła ten dom po rodzicach - opowiada Stefania Róg (80 l.), załamana siostra zabitej.
Od dłuższego czasu w domu pani Marii dochodziło do potężnych awantur. Wywoływał je bratanek staruszki, który był zły, że kobieta nie chce przepisać mu w spadku domu.
- Ona tam przeżywała horror. Często przychodziła do nas pobita i posiniaczona - mówi pani Stefania. - Mówiła, że Krzysiek nie daje jej spokoju, bo chce przejąć jej majątek. Nikt nie spodziewał się jednak, że on jest zdolny do czegoś tak strasznego - dodaje zrozpaczona kobieta.
W nocy z niedzieli na poniedziałek wściekły Krzysztof K. postanowił raz na zawsze rozwiązać swój problem. Gdy wybiła godzina pierwsza, zakradł się do pokoju swojej ciotki. Przyszedł tylko w jednym celu - by zabić.
"Już nie będziesz mnie więcej upokarzała starucho" - szeptał pod nosem dusząc staruszkę. Jego silne dłonie zacisnęły się na wiotkiej szyi. Kobieta nie miała najmniejszych szans na przeżycie.
Potem jak gdyby nigdy nic, przyszedł do sypialni swojej żony. Chciał położyć się spać, ale jego małżonka zaniepokoiła się jego dziwnym zachowaniem. Pełna najgorszych przeczuć poszła do pokoju ciotki. Gdy zobaczyła, że się nie rusza, zadzwoniła po pogotowie. Lekarze, którzy przyjechali na miejsce, wezwali policję. Krzysztof K. podczas przesłuchania przyznał się do winy. - Nie wyraził żadnej skruchy - mówi jeden z oficerów prowadzących śledztwo. - Tak jakby nie rozumiał, że kogoś pozbawił życia - dodaje policjant.