Wydawało się, że po kilkunastu latach pecha, szczęście znowu uśmiecha się do pana Sławomira. Po rozwodzie z żoną długo nie mógł zagrzać nigdzie miejsca. Szukał pracy w Polsce, Anglii, a nawet w Irlandii. W końcu wrócił do kraju, zamieszkał z mamą i znalazł robotę za kasą na stacji benzynowej. Dzięki temu wychodził powoli na prostą, i co najważniejsze znowu zaczął znajdować wspólny język ze swoją 17-letnią córką.
Patrz też: Zamordowali 3 osoby, żeby mieć na wódkę
Niestety! Okrutny los sprawił, że nocą na stacji pojawił się uzbrojony w nóż Piotr B. Sławomir musiał go znać, bo wpuścił do kantorku stacji. A wtedy bydlak przystąpił do ataku.
Ośmiokrotnie Piotr B. wbijał ostrze noża w pierś swojej ofiary. Nieszczęśnik padł bez ducha na ziemię, a nożownik dobrał się do kasy. Wyciągnął z niej 4 tys. złotych i rozpłynął się w powietrzu.
Jednak już osiem godzin później był w rękach policji. Funkcjonariusze dopadli go przy automacie do gry, gdzie przepuszczał zrabowane pieniądze. W kieszeni miał już tylko 800 złotych. Za brutalny mord grozi mu dożywocie.