O wypadku, do którego doprowadził Dawid B., "Super Express" pisał ostatniego dnia stycznia. Młody mężczyzna, nie zważając na to, że jest pijany, zaprosił do swojego BMW kolegę. Chciał mu pokazać możliwości tego auta. W nocy pędzili al. Politechniki w Łodzi. Nagle Dawid B. stracił panowanie nad kierownicą. BMW wpadło na chodnik, skosiło 17 słupków i zatrzymało się na drzewie. Kolega kierowcy Mariusz W. (21 l.) zginął na miejscu. Pijakowi włos z głowy nie spadł. Został zatrzymany, a prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do 12 lat więzienia. Sąd zdecydował, że Dawid B. trafi do aresztu, ale wyjdzie z niego, gdy wpłaci 40 tys. zł kaucji. Ojciec mężczyzny po kilku dniach całą kwotę zapłacił i ten, który zabił swojego kolegę, cieszy się już wolnością.
Zobacz: SKAWA: To KAMIL S. zabił Wiolettę P. Pijany gnoju! Zabiłeś im mamę! [NOWE FAKTY + ZDJĘCIA]
Decyzję sądu zaskarżył prokurator. - Tylko areszt dla sprawcy zapewni prawidłowe postępowanie - mówi Krzysztof Kopania (49 l.), rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Pamiętajmy, że Damianowi B. grozi surowa kara.