Widział rozpacz rodziny pozbawionej ojca i dziadka, jednak zamiast skruchy z dnia na dzień coraz bardziej cieszył się, że pozostanie bezkarny. Na szczęście tajemnica ujrzała światło dzienne i Mariusz K. odpowie za swój czyn.
Patrz też: Plajny, warmińsko-mazurskie: W tym piecu matka spaliła nowonarodzone dziecko!
Do tragedii doszło wieczorem 8 grudnia 2007 roku w Grabowie Szlacheckim. Mariusz K. wracał polonezem do swej rodzinnej wsi. Okrutny los sprawił, że w tym czasie także Stanisław W. wracał do domu. Mężczyzna szedł poboczem, gdy rozpędzony polonez Mariusza K. uderzył w niego. Ale pirat drogowy zamiast zatrzymać swój wóz i udzielić pomocy konającemu mężczyźnie, wlókł go na masce pięćdziesiąt metrów, robiąc przy tym zygzaki na drodze tak, żeby strącić z maski ciało. Potem uciekł.
Gdy po trzech miesiącach śledczy umorzyli sprawę z powodu niewykrycia sprawcy, Mariusz K. odżył. Aby pozbyć się dowodów, najpierw odremontował w tajemnicy poloneza, a potem sprzedał go na złom. Choć znał zmarłego i jego dzieci, ani przez chwilę nie pomyślał o tym, aby przyznać się do winy.
Na szczęście kilka dni temu, po ponad dwóch latach od makabry nastąpił przełom. - Pojawiły się istotne ustalenia, z których wynikało, że sprawcą tego wypadku może być Mariusz K. - informuje Marek Niedbalski z ryckiej policji. Mariusz K. został zatrzymany i przyznał się do wszystkiego. Tłumaczył się głupio, że wtedy był w szoku i dlatego uciekł. Bał się odpowiedzialności, ponieważ jechał bez prawa jazdy...