W połowie stycznia zaniepokojony brakiem kontaktu z matką Sylwester L. (28 l.) poszedł do jej mieszkania przy ul. Grzegorzewskiej i w łazience znalazł zwłoki kobiety. Śledczy szybko odkryli, że z domu zniknęły dwa telefony komórkowe. To dzięki nim udało się rozwikłać zagadkę tego brutalnego morderstwa.
Okazało się, że jego zleceniodawcą był były mąż kobiety - Andrzej L. (60 l.) z zawodu spawacz. Żądny zemsty mężczyzna przez kilka miesięcy oszczędzał, by zapłacić 15 tys. zł płatnemu mordercy. W zabójstwo zamieszany był też Mirosław G. Mężczyzna został zatrzymany w maju i przyznał, że pomagał w zbrodni, którą zlecił sam mąż kobiety. Motywem miały być pieniądze.
Przeczytaj koniecznie: Karol M. zabił Emilię K, bo chciała go rzucić a potem zakopał w żwirowni
Jak ustalili śledczy, małżeństwo Andrzeja i Haliny L. rozpadło się, ale oboje mieszkali pod jednym dachem, czekając, aż sąd zadecyduje o podziale ich majątku. W domu regularnie dochodziło do awantur. Halina L. wielokrotnie zgłaszała przypadki znęcania się.
Kiedy prawda wyszła na jaw, Mirosław G. i Andrzej L. trafili do aresztu. Policja nadal jednak szukała głównego zabójcy. Kilka dni temu został on zatrzymany w okolicach Lublina. Stanisław K. wpadł w Charlejowie. W domu, gdzie się ukrywał, znaleziono broń i amunicję. Bandyta ma w swoich rodzinnych stronach opinię najgorszą z możliwych.
W Kamionce, wsi pod Lubartowem, boją się o nim nawet rozmawiać. I nic dziwnego, bo łącznie prawie 25 lat spędził w zakładach karnych. - Stanisław K. usłyszał zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie - informuje Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.