Szymon B. związał się z Angeliką B. (25 l.) - mamą Lilianny - latem 2016 r. Jesienią byli już po ślubie. - Pokochałem jej dzieci jak swoje - zarzekał się przed śledczymi Szymon B. Prawda była jednak inna. Gdy dzieci nie były posłuszne, zamykał je w ciemnej łazience. Najgorzej miała Lilianka. Obrywała najwięcej, bo nie potrafiła się poskarżyć. Szymon B. popychał ją na meble, szarpał, uderzał. Malutka miała siniaki na całym ciele, ale matka dziewczynki mydliła wszystkim oczy, że jej córka ma taką wrażliwą skórę. Tragicznego dnia Szymon B. kolejny raz z zacięciem strzelał do swoich wirtualnych wrogów. - Gdy Szymon weźmie narkotyki, to siada i gra. Gdy nie bierze, to w sumie też głównie gra - opowiadała prokuratorowi Angelika B.
Ale tym razem strzelanka wyjątkowo mu nie szła. Klikał myszą jak nakręcony i palcami z wściekłością uderzał w klawiaturę, a złość w nim narastała. - Lilianna chciała przejść z jednego pokoju do drugiego, do mnie, i gdy była naprzeciwko niego, on chwycił ją - opisywała Angelika B. Szybkim ruchem Szymon B.obrócił malutkie dziecko. - I z dużą siłą popchnął, powodując upadek i bezwładne uderzenie dziecka w metalową futrynę drzwiową - mówił na sali sądowej prokurator Bartłomiej Urban. Dziewczynka przez kilka dni cierpiała z roztrzaskaną czaszką i obrzękiem mózgu. Jej matka i ojczym woleli iść na dyskotekę, zażywać narkotyki i grać na komputerze. Teraz nie przyznają się do winy!