policja

i

Autor: Marcin Smulczyński

Zabił nam syna i nie poniósł kary!

2018-03-09 3:00

Bogdan Szady (71 l.) i jego żona Anna (72 l.) z Sośnicy na Podkarpaciu po dziś dzień nie mogą bez łez wspominać syna, Dariusza (?40 l.), który został zastrzelony w lesie, bo myśliwy pomylił go z dzikiem. Strzelec, Henryk W. (70 l.), usłyszał wyrok, jednak nigdy do więzienia nie trafił. Nie przeprosił nawet rodziny ofiary.

- Darek był żołnierzem. We wrześniu 2006 r. wrócił z misji w Kosowie. Miał dla kogo pracować. Był mężem i ojcem trójki dzieci. W lutym 2007 r. rano wyszedł z psem. Mieszkał pod lasem, często tam spacerował. Wówczas został zastrzelony. Od początku wszystko było nie tak. Lekarz, który przyjechał stwierdzić zgon, orzekł, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. Potem dopiero wyszło, że syn ma pod ramieniem ranę postrzałową, która go zabiła - mówi matka Dariusza, Anna Szady. - Dowiedzieliśmy się, kto wystrzelił śmiercionośną kulę. To były dyrektor Urzędu Celnego Henryk W., myśliwy, który miał wszędzie znajomości. Myślę, że to dlatego po dziś dzień nie poniósł żadnej kary - mówi ojciec ofiary, Bogdan Szady.

Henryk W. najpierw przed Sądem Rejonowym w Jarosławiu został uniewinniony, potem został uznany za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci i skazany na dwa lata więzienia oraz 50 tys. zł zadośćuczynienia i zwrot kosztów sądowych. Po apelacji w 2010 r. sąd wyższej instancji podtrzymał karę 2 lat więzienia i zwolnił myśliwego od wszelkich kosztów i zadośćuczynienia. Henryk. W. wnioskował dwa razy o odroczenie więzienia na pół roku, na co sąd się zgodził, potem karę odroczono na pięć lat. Powód zawsze był ten sam. Henryk W. miał być niezdolny do odbywania kary ze względu na stan zdrowia i opiekę nad chorą matką. Mężczyzna jednak był na tyle zdrowy, by ciągle pracować. Pięć lat już minęło.

Teraz Henryk W. znowu chce polować i został przyjęty do Polskiego Związku Łowieckiego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki