W samobójczą śmierć Wojtka nie potrafią uwierzyć ani jego rodzice, ani koledzy z klasy w siedleckim gimnazjum. Przecież Wojtek był spokojnym, wesołym chłopcem. Jak ktoś taki mógł targnąć się na swoje życie? - pytają wszyscy. Nikt nie podejrzewał, że chłopak aż tak bardzo przejmuje się swoimi ocenami.
Bo Wojtek starał się jak mógł, aby mieć na świadectwie jak najlepsze stopnie. Na nic jednak jego starania, bo 16-latek zwyczajnie nie miał głowy do przedmiotów ścisłych. I nieważ-ne, ile ślęczał nad książkami, na koniec roku szkolnego i tak groziła mu pała z chemii.
To dla ambitnego chłopaka było nie do zniesienia. - Poszedł więc na strych i powiesił się - opowiada, zalewając się łzami tata chłopaka. Gdyby tylko wiedział, co dzieje się z jego synkiem, mógłby go wesprzeć, powiedzieć, żeby się tak nie przejmował, że jedynka to jeszcze nie koniec świata.
- Nie obwiniam szkoły za to, co się stało. To już bardziej moja wina - wyznaje zrozpaczony mężczyzna. Kiedy syn go potrzebował, on był daleko - tyrał jak wół w pracy za granicą. - On słał do mnie SMS-y i żalił się, że nie radzi sobie z chemią. Gdy mnie bardzo potrzebował, nie byłem w stanie mu pomóc, bo byłem daleko. Gdy przyjechałem, było już za późno - opowiada cicho mężczyzna.