Krzysztof J. zaczął grasować wokół posesji Zdzisławy B. (83 l.) w Radzyminie w nocy, bo dowiedział się, że jego była dziewczyna Marta S. (16 l.) i jej znajomi, rodzeństwo Aneta S. (15 l.) oraz Adrian S. (13 l.), przyjechali do staruszki w odwiedziny. Za wszelką cenę chciał wejść na posesję. Został jednak wygoniony przez 16-latkę. Wrócił następnego dnia. Był pijany. Zobaczył, że dzieci bawią się na podwórku, więc zakradł się do domu starszej pani. Co się tam wydarzyło? Wiadomo, że zwyrodnialec zabił 83-latkę, uderzając ją w głowę obuchem od toporka! Potem uciekł nie zabierając żadnych cennych rzeczy. Przestraszone szamotaniną w domu dzieci wybiegły na ulicę i zaczęły krzyczeć. Sąsiedzi się zbiegli, sądząc, że pani Zdzisława zasłabła. Jakież było ich przerażenie, gdy okazało się, że kobieta leży w przedpokoju nieżywa!
- Była przykryta dywanem, dlatego w pierwszej chwili jej nie zauważyłam. Dopiero po chwili zobaczyłam jej nogi wystające spod dywanu - opowiada przerażona sąsiadka.
Kryminalni z Wołomina zatrzymali mordercę w Konstancinie. Przyznał się do zabójstwa.