Młode życie Krzysztofa (†26 l.) i Anny (†22 l.) przygasło tak nagle, jak przed czterema laty wybuchła ich miłość. Po krótkiej znajomości pobrali się, a wkrótce świętowali narodziny synka Dawidka (2,5 r.) i córeczki Lenki (1 r.). W czwórkę zamieszkali w domu rodziców Anny, w miejscowości Brok (woj. mazowieckie). Byli szczęśliwi, ale codzienne obowiązki przytłaczały małżonków. Związek zakochanych w sobie do szaleństwa ludzi zaczął się psuć. Krzysztof coraz częściej zaglądał do kieliszka i stracił pracę. Obojgu puszczały nerwy, a ich kłótnie przerodziły się w prawdziwą wojnę. Krzysztof wyprowadził się z domu teściów i zamieszkał z matką w pobliskim Podborzu. - Bardzo to przeżywał - wspomina matka 26-latka, Elżbieta Stryjeńska (46 l.). - Tęsknił za dziećmi i żoną. On ją bardzo kochał. Żona Krzysztofa nie myślała jednak o pogodzeniu się z mężem. W pracy poznała innego i zaszła z nim w ciążę. W Krzysztofa, gdy się o tym dowiedział, jakby wstąpił diabeł. Zadzwonił do żony i poprosił o spotkanie. Do Broku przyjechał swoim czerwonym małym fiatem. Anna czekała na niego razem z koleżanką. Obie wsiadły do malucha, a Krzysztof ostro wyjechał na szosę. Był bardzo zdenerwowany i coraz bardziej rozpędzał auto. Nagle gwałtownie zjechał na lewą stronę jezdni, kierując się wprost w samochód jadący z naprzeciwka. Gdy ten próbował uciekać na prawą stronę, Krzysztof ponownie zajechał mu drogę. Pojazdy zderzyły się z wielką siłą. Krzyk przerażonych ludzi i tępy huk uderzenia zlały się w jeden upiorny dźwięk. Anna umarła na miejscu, on - trzy godziny później w szpitalu. Koleżance 22-latki oraz kierowcy i pasażerom drugiego samochodu nic się nie stało.
- Mój syn był dobrym dzieckiem. Nie wierzę, że zrobił to specjalnie - rozpacza mama Krzysztofa. Osieroconymi dziećmi opiekuje ich babcia, Elżbieta Bronisz (47 l.), mama 22-latki. - Dzieci bardzo tęsknią za mamą - mówi załamana. - Wierzę, że Ania wciąż do nich przychodzi i się nimi opiekuje - dodaje z przekonaniem. Zazdrosny mąż i niewierna żona spoczęli we wspólnym grobie na cmentarzu w Broku. Niech Bóg wybaczy im wszystkie grzechy.
Nadkomisarz Ewa Ruszkowska (47 l.) wyjaśnia:
- Dochodzenie w sprawie tego zdarzenia prowadzi policja. Badamy przyczynę wypadku. Nie można wykluczyć, że kierowca doprowadził do zderzenia celowo. W tej chwili czekamy na opinie dwóch biegłych powołanych w tej sprawie - specjalisty od wypadków komunikacyjnych oraz specjalisty techniki samochodowej. Czekamy też na wyniki sekcji zwłok, by dowiedzieć się, czy kierowca był pod wpływem alkoholu.