I choć Nina W. oskarżana jest o zabójstwo, to wciąż cieszy się wolnością. Dzięki skandalicznej decyzji sądu ma teraz czas, by w Internecie szukać partnerów do dzikich seksualnych orgii.
Ta tragedia kilka miesięcy temu wstrząsnęła całym Żurominem. Zamiatający chodnik pracownicy spółdzielni mieszkaniowej dokonali makabrycznego odkrycia. Ściana budynku ociekała krwią, a na trawniku leżała foliowa torba, z której wystawała maleńka rączka. Ten widok sprawił, że na chwilę zamarli z przerażenia. Zaraz potem wezwali policję. Funkcjonariuszom z Żuromina wystarczyło tylko jedno spojrzenie na zmasakrowane zwłoki dziecka, by stwierdzić, że dziewczynce przyszło umierać w niewyobrażalnych mękach.
Rozpoczęło się żmudne śledztwo, w czasie którego śledczy sprawdzali szpitale, przychodnie i gabinety lekarskie. W końcu wyniki badań kodu genetycznego zawiodły policjantów pod drzwi mieszkania Niny W. Podła dzieciobójczyni bez cienia skruchy przyznała, że rzeczywiście urodziła w domu córeczkę, a potem w makabryczny sposób pozbyła się dziecka.
Ale na tym nie koniec dramatu. Sąd Okręgowy w Płocku odrzucił wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Niny W. Kobieta będzie odpowiadać z wolnej stopy, bo - jak stwierdzono - nie ma niebezpieczeństwa, że ucieknie albo będzie mataczyć. Zwyrodniała morderczyni nie mogła sobie wymarzyć lepszej decyzji sądu, bo czekając na rozprawę, ma czas, by pocieszać się po "stracie" dziecka.
"Super Express" dotarł do jednego z portali internetowych, na którym Nina W. i jej przyjaciel Stanisław J. (24 l.) zamieścili zboczone ogłoszenie. Byliśmy zszokowani. Napisali w nim, że szukają partnerów do łóżkowych igraszek i wyrafinowanych przeżyć w seksie grupowym.
- Złożyliśmy odwołanie od decyzji sądu. Matka, która z zimną krwią zamordowała dziecko, musi jak najszybciej trafić do aresztu - uspokaja Waldemar Osowiecki, poruszony sprawą prokurator okręgowy z Płocka.