Grażyna i Krzysztof byli małżeństwem od blisko 30 lat. Mieszkali w niewielkim domku jednorodzinnym. Wiedli tam spokojne życie. Ona pracowała jako salowa w jednym z łódzkich szpitali, on utrzymywał się z prac dorywczych.
Przeczytaj koniecznie: Chciała iść na randkę. Zabiła ojca!
Z czasem na ich miłosnym związku zaczęły pojawiać się rysy. Krzysztof K. coraz częściej urządzał żonie awantury pod byle pretekstem. A to że firanka krzywo powieszona, a to że zbyt długo siedzi przed telewizorem. Pani Grażyna cierpliwie znosiła te kłótnie, bo męża kochała. Ostatniej awantury jednak nie zdzierżyła.
- Zaczął wyzywać mnie od najgorszych - opowiada. - Miał pretensje o to, że nie zajmuję się domem, a to przecież nieprawda. To był odruch. Chwyciłam za nóż i wbiłam mu go w brzuch. Nie chciałam mu zrobić krzywdy. Chciałam tylko, żeby się uspokoił - przekonywała śledczych.
Patrz też: Zabiłam męża bo on chciał mnie zadźgać
Kiedy przerażona kobieta zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła, zawiadomiła pogotowie. Krzysztof w stanie ciężkim trafił do szpitala. Mimo pięciu operacji i blisko miesięcznego leczenia zmarł.
Morderczyni stanęła już przed sądem. Za zamordowanie męża grozi jej do 12 lat więzienia. - Oddałabym wszystko, by cofnąć czas i wrócić mu życie - mówi teraz kobieta.