Panowie od lat często się odwiedzali. Ludzie podejrzliwie zerkali na ich częste schadzki. - My się po prostu przyjaźnimy - odpowiadali. I w przypadku Józefa N. była to prawda. Inaczej już było z panem Maciejem. Bo ten w sekrecie kochał się w swoim przyjacielu. Skrywane uczucie w końcu eksplodowało. I doszło do najgorszego.
Panowie siedzieli akurat na męskich pogaduchach. - Siedziałem na krześle naprzeciwko niego - opowiada Józef N. - W pewnym momencie poprosił, żebyśmy usiedli na kanapie i zaczął mnie obmacywać po udzie. Powiedziałem, że jeżeli się nie uspokoi, to oberwie.
- Józek, nie wygłupiaj się! Siadaj, będzie przyjemnie - namawiał Maciek. Ale jego zaloty stały się coraz mniej wybredne. - On mnie złapał za krocze - opowiada oburzony Józef N.
Tego było już za wiele. - Trzymaj łapy przy sobie! - krzyczał z obrzydzeniem mężczyzna. Ale zalotnik nie chciał ustąpić. Wściekły pan Józef porwał za leżący na stole nóż i z rozmachem wbił go w szyję pana Maćka.
Po wszystkim wybiegł z mieszkania, chciał uciec jak najdalej od tego wszystkiego, co tam zaszło. Ale przed karą za mord nie ma ucieczki. Już następnego dnia policjanci złapali mężczyznę. Teraz za zamordowanie zakochanego przyjaciela grozi mu dożywocie.