Eksperci już alarmują, że ceny leków poszybują w górę nawet o kilkanaście procent. - To prawie jak wyrok śmierci. Nie wiem, czy będzie mnie stać na wykupienie niezbędnych lekarstw - załamuje ręce Andrzej Osiaczyk (60 l.), rencista z Poznania. Podobnie reagują miliony najbiedniejszych Polaków!
"Super Express" odwiedził jedną z warszawskich aptek, żeby przekonać się, jak obecnie kształtują się ceny. - Mamy 300 leków wydawanych bezpłatnie - mówi nam szef Super Apteki Karol el Kashif. Dużą grupę medykamentów w jego aptece stanowią te sprzedawane za grosik, złotówkę czy po prostu kilka razy taniej, niż określa to cennik narzucany przez resort zdrowia.
Dzisiejsze przepisy mówią o tym, że dla każdego leku musi być ustalony maksymalny pułap cenowy. Oznacza to, że w ramach konkurencji producenci medykamentów, hurtownicy i aptekarze mogą kształtować ceny leków dowolnie i stosować różne upusty i zniżki, by przyciągnąć klientów. Dlatego na przykład lek panzytrat, stosowany w chorobach trzustki, w jednej aptece można kupić za 67,28 zł (cena maksymalna), ale w innej już za 19,03 zł. Konkurencja aptekarzy działa więc na korzyść pacjentów. Niestety, wkrótce ma się to zmienić.
- Chcemy, by cena tego samego leku była jednakowa w całej Polsce - zapowiada Artur Fałek (42 l.), dyrektor departamentu leków w Ministerstwie Zdrowia. Resort chce wprowadzić zapis o usztywnieniu marż hurtowych i detalicznych. Jeśli nowe prawo farmaceutyczne wejdzie w życie, nie będą bowiem możliwe żadne obniżki i promocje. Andrzej Osiaczyk, rencista z Poznania, jest wstrząśnięty pomysłem ministerstwa. - Już teraz leki są drogie, dlatego szukam tanich aptek. Aż strach pomyśleć, co będzie po kolejnej podwyżce - załamuje ręce. Miesięcznie zostaje mu w portfelu na życie ok. 200 zł. I z tego musi mu wystarczyć na leki. Potrzebuje ich, bo choruje na padaczkę i wątrobę. - Nawet jeśli mam 3 zł obniżki na opakowaniu, to dla mnie sporo - kalkuluje. - Propozycja ministerstwa budzi nasz niepokój. To będą przepisy wymierzone w pacjentów - uważa Stanisław Maćkowiak (54 l.), prezes Federacji Pacjentów Polskich. Przypomina, że leki w Polsce są już i tak drogie. - Światowa Organizacja Zdrowia wskazuje, że pacjent powinien dopłacać do leków nie więcej niż 40 proc. jego ceny. A Polacy dopłacają nawet 68 proc. ceny - dodaje. Co na to resort Ewy Kopacz? - Chcemy tylko zlikwidować patologię. Nawet do leków za grosik NFZ musi dopłacać - tłumaczy Jakub Gołąb, rzecznik minister. Niech wytłumaczy to najbiedniejszym chorym!