Sławomir W. i Paweł Jęch (†41 l.) znali się od dawna. Często się odwiedzali. Ostatnie takie spotkanie zakończyło się tragedią. A zaczęło się niewinnie - od zwykłych pogaduszek dwóch kumpli. W końcu rozmowa zeszła na tematy damsko-męskie. W jej trakcie Jęch miał niepochlebnie wyrazić się o żonie Sławomira W. Ten wpadł w szał.
Wstąpiły w niego nadludzkie siły. Niczym piórko uniósł kolegę w górę i z całych sił rzucił na podłogę. Nie poprzestał na tym. Podniósł pana Pawła i ponownie znów nim cisnął. I jeszcze raz, i kolejny...
Patrz też: Zabił ją, bo chodziła na dyskoteki
- Kopał go po całym ciele i wielokrotnie rzucał o posadzkę - mówi Joanna Szczęsna z pabianickiej policji. - Nieprzytomny poszkodowany w ciężkim stanie trafił do szpitala. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Po zdarzeniu Sławomir W. ukrywał się kilka tygodni. Policjanci wytropili go jednak w sąsiedniej miejscowości. Teraz w areszcie czeka na wyrok sądu za zabicie kolegi.