Pani Anna była pielęgniarką, a jej mąż Artur zajmował się prywatnym biznesem. Dzięki fortunie, którą zarobił, kilka lat temu zamieszkali w wielkiej posiadłości w Groblicy. Mieli jednego syna Jacka (24 l.), który mieszkał w Gdańsku, ale często odwiedzał rodziców. Ojciec Jacka zniknął kilka miesięcy temu po tym, jak policjanci mieli przeszukiwać jego dom.
Mieszkańcy wsi mówią, że Jacek przyjeżdżał do matki i domagał się od niej pieniędzy. Ta nie chciała mu ich dać. W środę Jacek pojawił się u do matki w porze śniadania. Kilka godzin później na krajowej „siódemce” w Kazimierzowie k. Elbląga policjanci zatrzymali prowadzona przez niego toyotę do kontroli. Funkcjonariusze dostali wcześniej anonimową informację, że kierowca auta może być pijany.
- Policjanci w trakcie kontroli poczuli od niego zapach alkoholu. Mężczyzna nie zgodził się na sprawdzenie stanu trzeźwości - mówi Krzysztof Nowacki, rzecznik policji w Elblągu. Funkcjonariusze zakuli Jacka w kajdanki i przeszukali samochód. W bagażniku odkryli ciało kobiety w średnim wieku. Wyciągnęli ją na zewnątrz, reanimowali i wezwali pogotowie ratunkowe. Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon. Śledczy szybko ustalili, że Jacek K. wiózł zwłoki swojej matki.
W piątek mężczyzna został przesłuchany. - 24-latkowi postawiono dwa zarzuty: zabójstwa oraz prowadzenia w stanie nietrzeźwości. Wnioskujemy o tymczasowy areszt dla podejrzanego – informuje Maciej Więckowski, prokurator rejonowy w Malborku.
Podczas przesłuchania Jacek K. zaczął się dziwnie zachowywać. Śledczy wezwali karetkę, która po zaleceniach lekarza odwiozła go na obserwację psychiatryczną.