Radosław Syska (†29 l.) zapłacił za swój dowcip najwyższą cenę. Oszukany mężczyzna odnalazł go, przyjechał do domu i zatopił nóż w jego piersi. Potem oddał się w ręce policji.
Zamość, rok 2005. Damian P. jest nastolatkiem, jakich wielu. Znajomi z Zamościa mówią o nim: spokojny chłopak. Trochę samotny, trochę zagubiony. Szukał miłości. W telegazecie zamieścił ogłoszenie: "nawiążę kontakt z rówieśnicą" i podał e-maila. Po kilku dniach przyszła wiadomość: "Cześć, jestem Ania, skąd klikasz?". Wirtualna wiadomość szybko przerodziła się w coś więcej. Przysłała mu swoje zdjęcie. Damian utonął w jej oczach. Zakochał się.
Patrz też: Biała Podlaska: Tadeusz L. - zabójca 11-letniej Malwinki: Bóg mi powiedział, że jestem niewinny
Zabawa w sieci
800 kilometrów dalej w Mielenku Drawskim (woj. zachodniopomorskie) 23-letni Radosław Syska uśmiecha się pod nosem przy komputerze. Znów usłyszał komplement, że ma piękne oczy. Odpowiada czułym słowem, gra na uczuciach wirtualnemu adoratorowi. Ale nikt więcej nie śmieje się z tego żartu. Trzyma go w tajemnicy nawet przed ojcem. - Syn całymi dniami był w domu. No, nie miał dziewczyny i rzeczywiście codziennie te dwie godziny siedział przy komputerze. Ale w życiu by mi nie przyszło do głowy, że przez ten komputer stanie się taka tragedia - mówi przez łzy ojciec Tadeusz Syska (53 l.).
Mielenko Drawskie, rok 2011. Radosław ma teraz 29 lat. Ciągnięcie żartu zaczęło go przerastać. Zakochany Damian coraz bardziej nalegał na spotkanie. Radek się wystraszył i przestał odpowiadać na wiadomości. Myślał, że to wystarczy. Bardzo się pomylił.
Damian uparł się, że odnajdzie swą wymarzoną Annę. W styczniu przez przypadek odkrył straszną prawdę: osoba, którą kochał, była mężczyzną, a miłość okrutnym dowcipem...
Szok i nienawiść
W sercu Damiana miłość ustąpiła miejsca bezgranicznej nienawiści. W Zamościu wsiadł w PKS i po kilku godzinach podróży znalazł się pod domem Radka. Około godz. 20 zapukał do drzwi. - To ja je otworzyłem - mówi roztrzęsiony Tadeusz Syska (53 l.). - Ten młody chłopak zapytał, czy jest Radek. Był w domu, więc zawołałem syna. Obaj wyszli przed dom. Rozmawiali może z pięć minut. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem syna całego zalanego krwią. Zdążył mi tylko powiedzieć: "Tato, ratuj" i padł na podłogę. Nic już nie mogłem zrobić - dodaje.
Damian P. sam zadzwonił na policję. Powiedział, że właśnie zabił człowieka. - Motywem był najprawdopodobniej zawód miłosny - mówił tuż po przesłuchaniu podejrzanego Wojciech Sadowski, prokurator rejonowy w Drawsku Pomorskim.
Damian P. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Prawdopodobnie zostanie poddany obserwacji psychiatrycznej.