Spokojny i dobroduszny pan Henryk mieszkał samotnie w jednej z łódzkich kamienic. Jako, że nie miał żony, jego sąsiedzi ubzdurali sobie, że jest homoseksualistą i na pewno molestuje chłopców.
Stefan W. (43 l.) i Jacek C. (42 l.) postanowili więc na własną rękę wymierzyć mu sprawiedliwość. Wieczorem zapukali do drzwi jego mieszkania. Przezorny staruszek zerknął przez wizjer, a gdy zobaczył znajome twarze, radośnie otworzył i niczego nie podejrzewając, zaprosił sąsiadów do środka. Bezwzględni oprawcy od razu rzucili się na niego z pięściami. Powalili staruszka na ziemię i zaczęli kopać go po całym ciele. - Ty pedale! Nie będziesz już więcej krzywdził dzieci! - krzyczeli, bezlitośnie katując mężczyznę.
Pan Henryk próbował tłumaczyć, że nie jest gejem, ale do oprawców nic nie docierało. Dopiero gdy przestał się ruszać, a cały pokój tonął we krwi, uznali, że sąsiad dostał już zasłużoną nauczkę. Po kilkunastu minutach jednak zmienili zdanie. Wrócili do mieszkania, by dobić swoją ofiarę. Stefan W. chwycił żelazko i z ogromną siłą zaczął uderzać nim w głowę dotąd, aż z twarzy mężczyzny została krwawa miazga. Tego pan Henryk nie przeżył. Jego zabójcy w areszcie czekają na wyrok. Grozi im dożywocie.