Zabili mi męża pod domem

2009-06-03 4:00

Razem mieli dożyć szczęśliwej starości i patrzeć, jak dorastają ich dzieci. Niestety, w ułamku sekundy te piękne plany runęły niczym domek z kart. Mieczysław Wojas (40 l.) z Andrychowa (woj. małopolskie) zginął bestialsko zamordowany.

Oprawca zadźgał go nożem tuż pod domem. - Nie ma już mojego Miecia. Jak ja mam teraz żyć?! - rozpacza żona Katarzyna Wojas (28 l.). Morderca pana Mieczysława wciąż jest na wolności.

Był wieczór, gdy pan Mieczysław wybrał się do pobliskiego sklepu. Kiedy nie wracał, tknięta złym przeczuciem żona poszła go szukać. Ukochany mąż leżał pod bramą na ścieżce. Miał otwarte oczy i nie ruszał się. Cały świat zawirował przed oczami pani Katarzyny, gdy usłyszała od lekarzy, że jej męża nie da się uratować.

Kilkanaście ciosów nożem pozbawiło go życia. Pan Mieczysław był pogodnym i lubianym człowiekiem. Jak zgodnie twierdzą sąsiedzi, nie miał wrogów. - Może ktoś go przyuważył w sklepie, a potem za nim poszedł - zastanawia się zdruzgotana wdowa. Mimo poszukiwań policja jeszcze nie złapała zabójcy. Pan Mieczysław osierocił dwie córeczki - Ewelinkę (10 l.) i Natalkę (5 l.).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki