Wybierał się w nim na ślub kuzyna, miał też go założyć na obronę pracy z anglistyki. Nic z tego się nie wydarzy. Marzenia chłopaka zostały pogrzebane przez bandę pijanych zwyrodnialców.
- To wszystko przez to, że nie ma kary śmierci. Czego więc mają się bać tacy bandyci - pan Piotr (45 l.), tata zamordowanego, z trudem powstrzymuje łzy. Jego żona Anida (45 l.) nie przestaje zanosić się rozpaczliwym płaczem.
Ich syn wybrał się na wieczór kawalerski kuzyna. Bawili się bardzo spokojnie - kilku przyjaciół w mieszkaniu pana młodego. Niestety, w klatce obok na umór upijała się banda z Grudziądza: Adrian W. (33 l.), Luiza W., (22 l.) i Marek P. (19 l.). I właśnie na nich - ku swojemu nieszczęściu - Paweł natknął się, kiedy wracał do domu.
Dlaczego zaczęli się czepiać spokojnego mężczyzny? Nie wiadomo. Wiadomo, że pijane w sztok potwory rzuciły się na Pawła. Ten, uciekając przed nimi, schronił się na klatce schodowej. Myślał, że będzie tam bezpieczny, ale potężnie zbudowany Adrian W. wybił szybę w drzwiach i wpadł za uciekającym do środka. Szybkim ruchem porwał z ziemi kawałek szkła i wbił go prosto w serce 22-latka. Brocząc krwią, ranny mężczyzna doczołgał się jakoś do swoich przyjaciół. Ci natychmiast wezwali karetkę, ale ciężko rannemu Pawłowi nie dało się już pomóc.
Wczoraj państwo Stawikowscy po raz ostatni widzieli swojego syna. Ubrany w swój nowy garnitur spoczął w trumnie. - Mieliśmy go jednego. A matka tego mordercy będzie go teraz odwiedzała w więzieniu. Ja mojego Pawła już nigdy nie zobaczę - mama zamordowanego nie jest w stanie pogodzić się z tym koszmarem.