- Mąż chciał zobaczyć, jak wygląda wiejska dyskoteka - mówi przez łzy pani Ilona (34 l.), żona zamordowanego, tuląc do siebie czwórkę dzieci.
To miały być niezapomniane wakacje. Bogdan Czuja z Gorzowa Wielkopolskiego (woj. lubuskie) z żoną Iloną i dziećmi przyjechał do wsi Dalikowo pod Łodzią. Zatrzymał się u swojej siostry. Pierwszego dnia pobytu na wakacjach mężczyzna dowiedział się, że w miejscowej remizie organizowane są dyskoteki. "Chodź, pójdziemy na zabawę" - powiedział więc do żony. "Zobaczymy, jak się bawią na wsi"- zachęcał. Pani Ilona przystała na prośby męża. Dzieci zostały pod opieką siostry, a wystrojeni małżonkowie poszli na wymarzoną zabawę.
Gdy pan Bogdan i jego żona weszli na parkiet, od razu zwrócili na siebie uwagę trzech młodych mężczyzn: Łukasza C. (24 l.), Pawła W. (24 l.) i Krzysztofa G. (19 l.). Miejscowi zaczęli im się przyglądać. Dochodziła godzina 1 w nocy, gdy pan Bogdan podszedł do baru zamówić drinka. Wtedy doskoczyło do niego trzech napastników.
- Co ty tu kur... robisz? Wyp... stąd! - krzyknął jeden z nich. Drugi z całych sił uderzył go butelką w głowę. Trzeci wymierzył mu cios drewnianą pałką. Mężczyzna zachwiał się, ale resztkami sił zdołał jeszcze skryć się za barem. - Masz się stąd wynosić - powiedział jeden z napastników.
- Mąż wstał, wziął mnie za rękę i zaprowadził na parkiet. - Ale nagle padł na ziemię. Z ucha leciała mu krew... - mówi przez łzy pani Ilona. Na miejsce wezwano pogotowie, ale mimo reanimacji lekarz stwierdził zgon. - Lekarz powiedział do mnie: "Tańczyła pani z trupem" - zrozpaczona pani Ilona chowa twarz w dłoniach. Morderców pana Bogdana zatrzymano trzy dni później. Odpowiedzą za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Grozi im za to do 10 lat więzienia. - Przez tych bandziorów będę musiała sama wychowywać dzieci. A Boguś tak bardzo je kochał... - wdowa zawiesza głos.